Travellerspoint Blogi z podróży

Jeszcze troche o Melbourne

Wracajac do Melbourne, to bedac tam wybralam sie w podroz w The Grampian Mountains - malownicze gory, polozone ok. 3.5 h jazdy od Melb. W skali AU to naprawde niedaleko;)
Picture_1238.jpg
Widoki tam sa rzeczywiscie piekne, tyle ze trafilam akurat na niespecjalna pogode - padalo, zimno, brrr... Gdy dotarlismy do najslynniejszego wodospadu Victorii rozpadalo sie na dobre, a droge powrotna pokonalam biegiem (dobrze, ze mam troche zaprawy, bo pod gorke byloby mi trudno;)), bo sypnelo gradem. Moj pierwszy grad w gorach i to w AU, hehehe Chyba nie musze pisac z jaka radoscia wrocilam do przytulnego domu moich hostow, ciepelka...
Nastepny dzien spedzilam juz w Melbourne. M.in. wyjechalam na 88 pietro wiezowca EUREKA. Wybudowano go jako symbol odkrytych w AU zloz zlota. Widok z niego zpiera dech! Zwlaszcza, gdy zobaczy sie jak malutkie sa samochodziki poruszajace sie po ulicach;) Uwaga! - odwazylam sie tez na wejcie do szklanego boxu, ktory wysuwa sie na 3 metry ze sciany wiezowca i mozna podziwiac Melbourne z kazdej strony - takze od dolu - a to dla mnie bylo najwiekszym wyzwaniem, z moim lekiem przestrzeni, ktory lubi sie niekiedy odezwac;) Ale warto bylo!
Picture_1250.jpg
Spotkalam sie tez 2 razy z gosciem, ktory chce wspolpracowac z moja firma. Z pochodzenia Polak. Hmm... chyba nikt z poznanych tu ludzi (a ich przekroj jest niemaly) nie zmeczyl mnie tak swoim towarzystwem. Az glupio mi to pisac! Gosc caly czas mowil o sobie, robieniu interesow, o majatkach ktore ludzie w AU zdobyli badz nie, o bankach, etc. Nawet do rozmowy nt. wspolpracy z moja firma musialam go niejako sprowokowac. Moge tylko powiedziec z jaka radoscia wrocilam do moich hostow i zjadlam kolacje z nimi, ich zieciem i zaprzyjazniona uczennica mojego hosta. To od niej dowiedzialam sie tez, ze moj gospodarz to jeden z najbardziej cenionych malarzy AU. Niesamowite jak przy tym skromny czlowiek! Jakby dla kontrastu, rozmawialismy o ludziach, naszym zyciu, podrozach, przezyciach...
Moj gospodarz byl zawstydzony jak chlopiec gdy pokazal mi swoja pracownie i powiedzialam mu jak bardzo podoba mi sie jeden z jego obrazow.
Poznalam tez historie ich ziecia. Jest z pochodzenia Tybetanczykiem. Jego rodzina uciekla do Indii, gdzie nadal jego mama i wiekszosc 9-ga rodzenstwa mieszka. Poznali sie z Nicole, gdy ona pracowala jako wolontariuszka przez 2.5 roku w Indiach. To byla zreszta jedna z jej wielu prac wolontariuszki - nauczycielki. Pracowala juz wsrod Aborygenow w polnocnej AU, w Japonii,... Dzieki jej pracy wsrod zamknietych dla przecietnego czlowieka wspolnot Aborygenow (trzeba miec specjalny permit aby do nich dotrzec), jej rodzice mieli okazje u nich goscic. Opowiedzieli mi o niesamowitych wrazeniach ze swojej podrozy, mialam okazje zobaczyc ich zdjecia. Pokazali mi jakby inny swiat Aborygenow. Ten ktory ogladam w Alice Springs jest bardzo smutny. Plataja sie po ulicach, sa brudni, zaniedbani, pija alkohol... Ciesze sie, ze dzieki moim hostom moglam zobaczyc inny swiat tych spolecznosci, ich kulture i obyczaje.
Ten ostatni dzien w Melbourne byl dla mnie przede wszystkim ciekawym doswiadczeniem jesli chodzi o ludzi, z ktorymi dane mi go bylo spedzic, jak rozni sa, jak odmienny jest ich stosunek do zycia, do innych...
Nie musze chyba pisac jak bardzo zal mi bylo rozstawac sie z goscinnymi ludzmi w Melbourne.

Wysłane przez tereska 16:03

Wyślij ten wpis.FacebookStumbleUpon

Spis treści

Komentarze

Hm, moze zadam glupie pytanie, ale gdzie jest 'galeria' bo nie moge jej namierzyc na stronie... :)

przez arica

Gdy jestes na blogu, kliknij na 'autorzy', otworzy sie info o mnie i napis 'fotografia', tam jest kilka zdjec:)

przez tereska

This blog requires you to be a logged in member of Travellerspoint to place comments.

Login